Agnieszka Lichomska: Przyjście do Polonii to była najlepsza moja decyzja

Zacznijmy jak zwykle, czyli od początku. Skąd się wzięło Twoje zainteresowanie koszykówką?

– To jest ciężki temat, bo u mnie w rodzinie wszyscy grali w siatkówkę. Tata chciał, żebym grała jako libero, kierował mnie w tym kierunku. Mam  wujka, Mirosława Rybaczewskiego, który zdobył złoto na igrzyskach w Montrealu w drużynie Wagnera. A ja zaczynałam od piłki ręcznej. Potem zostałam rezerwową w drużynie koszykówki w SKS-12. Tak jakoś wyszło, chyba dlatego, że chciałam robić coś innego niż cała moja rodzina.

Czyli zaczynałaś w SKS 12? A potem jak pamiętam kilka razy zmieniałaś kluby. Opowiedz proszę o przebiegu swojej kariery. I skąd się wzięłaś w Polonii? W zeszłym roku grałaś z nami w drużynie Mon-Pol Płock. Rzuciłaś dla tamtego zespołu prawie 200 punktów.

– Przed Płockiem grałam w juniorkach starszych AZS UW, tam debiutowałam też w I lidze. Później byłam w Piasecznie, w Wołominie, Politechnika, znowu Uniwersytet, później Płock. I chyba zakończę na Polonii.

Dość dużo tych zmian. Lubisz zmiany?

– Chciałam się rozwijać, pracować przy różnych trenerach. Myślę, że mam też ciężki charakter, ciężko się ze mną dogadać.

Czyli czasem to Ty nie mogłaś z innymi wytrzymać, a czasem oni z Tobą

– Tak było.

A teraz, w Polonii też będzie podobnie?

– Nie, myślę, że nie. Zostanę tutaj. Dogaduję się dobrze z trenerką i dziewczynami. Wydaje mi się, że przyjście do Polonii to była najlepsza moja decyzja. Dostałam też inne propozycje z I ligi ale według mnie wybrałam najlepszą.

To dlaczego wybrałaś Polonię, cofając się z I do II ligi?

– Nie wiem czy to jest cofnięcie. Przychodząc tutaj, przez to, że mam doświadczenie z I ligi, mogę pomóc młodszym dziewczynom. Wolę grać z Trenerką Kasią. Miałam już nerwowych trenerów, nie chciałam by znów ktoś na mnie wrzeszczał. Wolałam już teraz spokojniejszą osobę.

No właśnie. Wiele razy oglądając mecze koszykówki, bardziej mi się to rzuca w oczy w koszykówce żeńskiej, zauważyłem, że jest sporo emocjonalnych trenerów, którzy strasznie wydzierają się na swoje zawodniczki. Szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie bym to wytrzymał, ale może dla niektórych to jest dobry sposób mobilizacji? A czy Kasia nie jest dla Was zbyt łagodna?

– Chyba czasem jest. Zaczynałam karierę u boku trenera, który był bardzo nerwowy. Przyzwyczaiłam się i mi to nie przeszkadzało, a nawet była to dla mnie motywacja. Ale są zawodniczki, które nie lubią takiego traktowania i zamykają się w sobie. Ciężko składać drużynę z zawodniczek, które w połowie są takie, a w połowie inne.

No tak, trudno wydzierać się na połowę, resztę traktując łagodniej. Ale zostawmy ten temat. Skąd się wzięło Twoje przezwisko – Laura?

– To jest moje trzecie imię. Poprzednio byłam nazywana „Mała”, ale kiedy przyszłam do drużyny grała tu jeszcze Mała – Sylwia Machowicz. A w drużynie nie mogło być dwóch Małych. Natomiast w drużynie mam sporo przezwisk.

Czyli Laura to jest nowe przezwisko? Ale jak koleżanki na to wpadły? Przecież nie grzebały Ci w dokumentach sprawdzając jak masz na trzecie imię?

– Nie, początkowo miały mówić Agynes, ale to nie wypaliło. A na facebooku występuję jako Laura. Po prostu dlatego, że podoba mi się to imię.

Skoro jesteśmy przy drużynie to chciałbym Cię zapytać o atmosferę. Rozumiem, ze to trudne pytanie, bo nawet jakby się coś złego działo to i tak w wywiadzie nie wypada nic innego powiedzieć niż „jest wspaniale”. Ale czy jesteście koleżankami z boiska czy utrzymujecie też kontakty towarzyskie poza tym?

– W każdej drużynie są jakieś grupki. Ale generalnie w Polonii dziewczyny są bliskie relacje także poza treningami. Staramy się sobie pomagać także poza boiskiem. W takiej rodzinnej atmosferze bardzo pomaga Trenerka. Mam bardzo bliski kontakt z Anią Kolad. A najbardziej zaprzyjaźniłam się z Ulą Kasperską, która teraz nie gra, występowała na początku sezonu.

A właśnie, dlaczego ona przestała grać?

– Rodzina. Jest młodą mamusią, skoncentrowała się w tym sezonie na rodzinie. Może wróci na kolejny sezon?

Skomentuj proszę ten miniony już sezon zasadniczy. Miałaś bardzo mocne wejście na początku, świetny mecz w Żyrardowie. Potem był słabszy okres Twojej gry i świetna końcówka. Jak to wszystko oceniasz?

– Uważam, że pomogłam drużynie. Jeśli chodzi o zadawnioną kontuzję, która odbiła się na początku sezonu to miałam operację kostki w maju, potem była rehabilitacja. W sezon weszłam z kopyta, a później ta kostka zaczęła dawać znać o sobie. Ale w tym przywołanym Żyrardowie wygrała cała drużyna. Ja spadłam za 5 przewinień. Decyzja była taka, żeby wpuścić wtedy Izę Błajdę i to ona pociągnęła końcówkę. Ja pociągnęłam początek meczu, ale końcówkę wygrała cała drużyna. Jeśli chodzi o kolejne mecze, to dorzucałam po kilka punktów. Ale to nie jest sport indywidualny, każda z nas dorzucała swoją cegiełkę.

Jeszcze „poczepiam” się Ciebie indywidualnie. Twoją słabą stroną były rzuty wolne. Niewiele ponad 50% trafionych. Zawsze tak było?

– Nie, to zawsze była moja bardzo silna strona. I na treningach trafiam w zasadzie 100%. Ale trening a mecz to jest zupełnie co innego. Dochodzi zmęczenie. Jak gram 30 minut, jestem faulowana i mam rzucać na zmęczeniu… To jest ten problem. Może trzeba na to zwrócić większą uwagę na treningu, bo one kuleją w całej drużynie.

Przyznam się, że po pierwszej rundzie pogodziłem się, że w tym roku półfinałów może nie być. Wygrałyście z kim było w miarę łatwo, a z silniejszymi zespołami trzy razy przegrałyście. Ale druga runda to odmieniony zespół. Skąd ta różnica między pierwszą i drugą rundą?

– Wzięłyśmy się w garść. Półfinał był naszym celem. Jak na II ligę jesteśmy silnym zespołem. Mogłyśmy też wygrać w Wołominie, zadecydowała słabsza końcówka. Znaczenie też miało to, że końcowe, decydujące mecze miałyśmy we własnej hali. Z SKS na wyjeździe na drugą stronę ulicy przegrywałyśmy cały mecz i dopiero pod koniec wzięłyśmy się w garść. Ale mecze we własnej hali rozgrywało się łatwiej.

Czy rozmawiacie w drużynie o półfinałach?

– Rozmawiamy. Chcemy by półfinały były u nas, w Warszawie [rozmowa odbyła się przed decyzją PZKosz – przyp. PC]. Nie oszukujmy się, jesteśmy mocnym zespołem, ale musimy się mocno przygotować na półfinały. Kibice bardzo nam pomagają, ale kibice nie wyjdą za nas na boisko i nie zagrają. Znam drużynę z Bydgoszczy, gra tam moja koleżanka Agnieszka Wierzbicka [rzuciła w 7 meczach II ligi 68 punktów, w tym aż 7 razy trafiała „za 3” – przyp. PC].

Jesteśmy przed podziałem na grupy. Jakie są Twoje typy, z kim zagramy?

– Bydgoszcz, Głuchołazy i Polkowice [jak już wiemy Laura pomyliła się tylko co do Polkowic. Zamiast nich zagramy z Liderem Swarzędz].

Poza koszykówką jakimi innymi dyscyplinami sportu się interesujesz?

– Grałam jeden sezon w piłkę nożną. W tenisa też trochę grałam.

Ciekawe, zapytałem czym się interesujesz, a odpowiadasz w czym byłaś aktywna. A oglądasz sport w telewizji na przykład?

– Tenis. I siatkówkę, ze względu na to, że moja siostra też grała w siatkówkę.

A zainteresowania pozasportowe?

– Mam za sobą kurs instruktora kulturystyki. Lubię robić różne manualne rzeczy. Na przykład biżuterię. Robię dziewczynom z drużyny paznokcie. Jak która ma jakieś ciekawe, to duża szansa, że to ja zrobiłam. I bardzo lubię zwierzęta. Ostatnio jeżdżę do schroniska w Celestynowie, żeby wychodzić z psami. Ciężko to idzie, bo w weekendy mam mecze. Ale w wakacje zamierzam tam popracować jako wolontariusz. Jako wolontariusz zajmowałam się też biegami, na przykład Powstania Warszawskiego i biegu Konstytucji. Jak widać wszystkie zainteresowania wiążą się z aktywnością fizyczną.

A kim jesteś z wykształcenia?

– Skończyłam licencjat z zarządzania w sporcie. Teraz robię magisterkę na temat biznesu. W Szkole Głównej Turystyki i Rekreacji. Tematem licencjatu była koszykówka, Kształtowanie świata przez wybitnych koszykarzy na przełomie XX i XXI wieku. Magisterka ma być o wyborze redystrybucji budżetu  przez drużyny sportowe. A pracuję poza sportem. Praca biurowa, rozwijam tam swoje inne cechy charakteru oraz kontakty interpersonalne i poznaje aspekty administracyjne. Pracę mam bardzo fajną ze względu na ludzi.

Dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia w kolejnych meczach.