Profesorskim okiem: Grajmy bez trzecich kwart, proszę

Przepis na euforię kibiców? Ależ to bardzo proste. Najpierw dajemy im nadzieję na zwycięstwo niezłą pierwszą połową. Potem stajemy w miejscu, udajemy, że zapomnieliśmy jak się gra i przeciwniczki zdobywają wysokie prowadzenie. A potem kiedy już większość publiki pogodziła się z przegraną wykonujemy zaskakujący błyskawiczny finisz, doprowadzając do remisu w ostatniej sekundzie ryzykownym rzutem za trzy punkty (trwają spory czy ów kluczowy rzut nastąpił 2 czy 4 sekundy przed końcem meczu, ale nie bądźmy drobiazgowi). A potem, jak gdyby nigdy nic, demolujemy przeciwniczki w dogrywce. Trybuny szaleją, euforia, ekstaza. NATALIA, NATALIA. Kurtyna.

Czy ktoś pamięta ile punktów Natalia zdobyła w dogrywce? W sumie w całym meczu 19, z czego 6 w ostatnich 30 sekundach czwartej kwarty. W dogrywce dorzuciła chyba jeszcze kilka, z czego wniosek że przez pierwsze 39,5 minuty było to raczej kilka. Ten mecz nie od początku się tak świetnie układał Bohaterce Wieczoru. Można zostać gwiazdą nawet w dzień kiedy nie bardzo idzie? Można.

Ale po kolei. Ostatnio graliśmy mecze tak często, że nie nadążałem ze swoimi relacjami. Dopiero co sezon się rozpoczął, minęło zaledwie sześć tygodni, a minęła już pierwsza runda pierwszej fazy rozgrywek. Pora więc na jakieś podsumowanie.

Mamy na koncie trzy wygrane i sześć porażek. Mogło być lepiej. Na moje (profesorskie) oko przynajmniej jeden-dwa mecze więcej były do wygrania. Ale trzy wygrane i siódme miejsce to nie jest zły wynik jak na beniaminka. Zwłaszcza, że na swoim koncie mamy zwycięstwa w tych meczach, w których koniecznie trzeba było wygrać, to znaczy z drużynami sąsiadującymi z nami w tabeli. Ale nie zapominajmy, że jest jeszcze druga grupa, z którą przyjdzie nam się zmierzyć w drugiej fazie rozgrywek. Biorąc więc pod uwagę bilans drużyn z obu grup zajmujemy miejsce 13-16, na 20 drużyn grających w I lidze.

Spotkanie ósmej kolejki w Pabianicach zdecydowanie nam nie wyszło. Pierwsza, wygrana połowa była jeszcze całkiem niezła, choć zdarzyło się kilka prostych błędów przez które prowadziliśmy tylko jednym punktem. Ale potem przyszła fatalna trzecia kwarta. To był chyba najsłabszy mecz jak dotychczas. Szkoda, bo to był jeden z tych do wygrania. Za to w ostatnim meczu rundy… emocje były nadzwyczajne. Pierwsza połowa dość długo wyglądała całkiem dobrze. Choć nie mogę dziewczynom darować ostatniej akcji pierwszej kwarty – mieliśmy na nią chyba 6 sekund, a dziewczyny tego nie zauważyły i rozgrywały jakby chciały dograć pełne 24 sekundy. No i koniec kwarty zupełnie je zaskoczył. A można było spróbować odskoczyć jeszcze przed przerwą. Jakże potem tych dwóch punktów brakowało! W pewnym momencie w pierwszej połowie prowadziliśmy już siedmioma punktami i wyglądało, że spokojnie będziemy budować przewagę. I właśnie wtedy nasze zawodniczki stanęły. Potem była kolejna po Pabianicach katastrofalna trzecia kwarta. I jeszcze  początek czwartej. W szczytowym momencie przewaga Gdańszczanek sięgnęła nawet 14 punktów. A kiedy na 3,5 minuty do końca meczu nasze dziewczyny przegrywały 10 punktami przyznam, że ja – człowiek małej wiary – straciłem nadzieję. Więcej powiem, grzechem niedowiarstwa grzeszyłem nadal kiedy na minutę przed końcem meczu Gdańszczanki miały przewagę czterech punktów. Na szczęście dziewczyny się nie załamały i niesione coraz bardziej żywiołowym dopingiem doprowadziły do remisu na 2 sekundy do końca meczu. Zadecydował genialny rzut za trzy Natalii Małaszewskiej. Ta ostatnia „trójka” doprowadziła do dogrywki – pierwszej w tym sezonie w naszej hali. Zresztą sami zobaczcie zapis ostatniej minuty czwartej kwarty – akcja po akcji:

01:18 do końca i przegrywany 4 punktami (57:61)
seria niecelnych rzutów (po dwa nasze i przeciwniczek)
00:36 na parkiet wraca Natalia Małaszewska (zeszła 5 minut wcześniej, przy 10-punktowej stracie)
00:30 nasza przerwa na żądanie
00:24 Natalia za 3 pkt i mamy 60:61
00:24 przerwa na żądanie AZS
00:19, 00:12 i ponownie 00:12 trzy nasze faule (dziewczyny musiały faulować, bo to były dopiero 3., 4. i 5. faul)
00:12 wolne AZS i 60:63
00:04 celny rzut za 3 pkt Natalii i jest 63:63
Po takiej końcówce dogrywka musiała być już tylko formalnością

Jakby ktoś wymyślił taki scenariusz to by go odrzucono. Albo wyśmiano. Bo nieprawdopodobny i kiczowaty. A to się zdarzyło naprawdę! Jak powiedział jeden z kibiców: „mam wrażenie, że ten wieczór będziemy wspominać jeszcze po wielu latach”. Tak się tworzą legendy. Natalio, chyba masz szansę zostać legendą tego klubu!

W niedawnym wywiadzie Natalia Małaszewska powiedziała, że kibice naprawdę są szóstym zawodnikiem drużyny. I może to naiwne, ale wierzę, że dziś tak faktycznie było. Że my-kibice mamy swoją cząstkę zasługi w dogonieniu rywalek i doprowadzeniu do dogrywki. Ta piłka rzucona w pełnym biegu chyba z ośmiu metrów troszkę też leciała niesiona krzykiem kibiców. Leciała, leciała, leciała i leciała aż w końcu trafiła tam gdzie powinna. Na 2,3 sekundy przed końcem spotkania. Nie mówię tego po to by umniejszać zasługi walczących ambitnie zawodniczek. Raczej, żeby podkreślić jedność i synergię między trybunami i naszą drużyną w dzisiejszym meczu. Brawo!

W dogrywce dominacja Polonii nie pozostawiała już wątpliwości i kibice po raz drugi w tym sezonie mogli się cieszyć zwycięstwem w hali na Konwiktorskiej. A sponsorem dzisiejszego zwycięstwa był smak karmelowy. Znów bardzo dobry mecz (całe 45 minut! Ani chwili wypoczynku na ławce rezerwowych) zagrał nasz kapitan – Kurczak (Iwona Gawryszewska) zdobywając klasyczne double-double (10 punktów, 14 zbiórek). Drugie double-double zdobyła bardzo dobra w dniu dzisiejszym Maja Maj (16 punktów, 12 zbiórek). Natalia dorzuciła 19 punktów, Paczka 14, Ania Kolasińska mimo gry dziewięcioma palcami jeszcze siedem.

No właśnie, co z tą trzecią kwartą? To już nie pierwszy raz kiedy trzecia kwarta demoluje nam nieźle zaczęty mecz. Tak było w pierwszym meczu sezonu w Gdańsku, tak było w Pabianicach, teraz znowu (dziś na szczęście udało się to jeszcze odwrócić, dosłownie rzutem na taśmę). Czy nie moglibyśmy zamiast tego grać dwóch drugich kwart? Tak jakoś mi te nieszczęsne trzecie kwarty utkwiły w pamięci, że postanowiłem zajrzeć dokładniej w statystyki. I co się okazało? Czy wiecie, że drugie kwarty wygraliśmy aż 6 razy?! A trzecie tylko dwukrotnie. Czy wiecie, ze dziś po raz pierwszy w tych rozgrywkach wygraliśmy ostatnią kwartę? A po pierwszej połowie prowadziliśmy aż 5 razy. I komu to przeszkadzało? I skąd ten problem drugiej połowy? Problem z kondycją czy z utrzymaniem koncentracji?

A może stąd, że zanadto polegamy na grze naszych liderek, które nie są w stanie pociągnąć całego meczu i w drugiej połowie brak im sił? Skoro spoglądam na mecze profesorskim okiem, to postanowiłem przyjrzeć się zagadnieniu za pomocą mędrca szkiełka i oka. Narzędzi statystycznych. Wiem, ze to dla wielu nudne, ale jako profesor mogę chyba raz na jakiś czas… Okazuje się, ze faktycznie, zdobywane punkty w naszej drużynie w większym stopniu niż u naszych rywalek zawdzięczamy wąskiej grupie zawodniczek. Widać kiedy zastosujemy znany z wielu badań współczynnik Giniego. Przyjmuje on wartość od 0 do 1. W naszym przypadku wynosiłby 1 gdyby jedna zawodniczka zdobyła wszystkie punkty, a 0 gdyby wszystkie zdobywały dokładnie równą liczbę punktów. A jak to wygląda w praktyce w poszczególnych zespołach naszej grupy? Proszę bardzo:

SKK Polonia 0,528
Mon-Pol Płock 0,495
AZS Uniwersytet Gdański 0,414
KKS Olsztyn 0,398
SMS Łomianki 0,345
Dekorex Pabianice 0,337
AZS Uniwersytet Warszawski 0,3012
AZS UMCS II 0,290
AZS Politechnika Gdańska 0,247
VBW Gdynia 0,224

To znaczy, że nasza drużyna w największym stopniu polega na zdobyczach punktowych wąskiej grupy liderek, podczas gdy najbardziej wyrównany skład ma zespół z Gdyni. Ale nasz ostatni mecz pokazał, ze tak dalej być nie musi. W naszym zespole punktowało aż osiem zawodniczek, a aż cztery zdobyły przynajmniej 10 punktów. Rezerwowe wniosły do gry drużyny więcej niż w poprzednich meczach i to w kluczowych momentach czwartej kwarty. Więc może to był mecz przełomowy także i pod tym względem? Bardzo mocno w to wierzę. I w to, że druga runda będzie lepsza, że odniesiemy więcej zwycięstw.

Na koniec kilka zestawień statystyki po pierwszej rundzie.

Mecze u siebie: 2 zwycięstwa i 2 porażki
Mecze na wyjeździe: 1 zwycięstwo i 4 porażki.

Celność rzutów:
– za 1 punkt: 69% (rekord to ostatni mecz z AZS UG – 90%!, jeszcze jeden element optymistyczny z ostatniego meczu, najlepszy rezultat ma tutaj Natalia Małaszewska – 73%, Monika Maj – 68%)
– za 2 punkty: 37% (Natalia Małaszewska – 42%, Dominika Paczkowska – 41%)
– za 3 punkty: 28% (Natalia Małaszewska- 36% , Dominika Paczkowska – 29%)

Najbardziej niezastąpioną zawodniczką była Monika Maj, która grała 321 minut (88% czasu gry naszego zespołu). Bardzo dużo na boisku przebywały też Natalia Małaszewska (317 minut, 87% czasu gry), Iwona Gawryszewska (310 minut, 82%), Dominika Paczkowska (253 minut, 59%) i Iza Błajda (171 minut, 47%).

W sumie na parkiecie w meczach pierwszoligowych pojawiło się 14 naszych zawodniczek, z których 13 zdobywało punkty.

Jeśli chodzi o liczbę zdobytych punktów to tabelę naszej grupy I ligi otwiera… któżby inny jak nie Natalia Małaszewska – 179 punktów. Maja Maj (131) jest na szóstym miejscu, Dominika Paczkowska (81) na miejscu 23., a Iwona Gawryszewska (72) na 28.

W zbiórkach na trzecim miejscu jest Maja Maj (80), na 16. miejscu razem Iwona Gawryszewska i Natalia Małaszewska (po 60).

Natalia Małaszewska jest także druga pod względem liczby asyst (ma ich na koncie 48). W tej samej klasyfikacji Maja Maj jest na miejscu 10. (25 asyst).

W końcu w łącznej ocenie (tzw. eval) Natalia jest na 6. miejscu, Iwona Gawryszewska na 13., a Maja Maj na 19.

Dziękujemy! I prosimy o jeszcze więcej emocji (ale niekoniecznie z dogrywkami, czy już Wam kiedyś mówiłem, że mam słabe serce?) w kolejnych meczach.

Pierwszą rundę podsumował Profesor Ciekawski