Profesorskim okiem: Plan wykonany

Kilka lat temu w rozmowie z Kasią Dulnik wyraziłem zaniepokojenie niską skutecznością rzutów Polonii w meczu rozegranym w Wołominie. Kasia tłumaczyła wtedy, że miejscowa hala jest dość specyficzna, obręcze są bardzo sztywne, wyjątkowo trudno się tam rzuca i wiele zawodniczek ma z tym trudności. Przyjmijmy więc, że znów zawiniły te przeklęte obręcze. Bo skuteczność naszych dziewczyn była w dzisiejszym (na szczęście wygranym) meczu nienadzwyczajna. 50% celnych rzutów osobistych, 33% za dwa i 21% za trzy punkty nie powala na kolana. Choć w tym ostatnim elemencie wypadliśmy i tak lepiej niż tydzień temu. Dzięki Ilonie Płaczkiewicz, która trafiła trzy trójki. Już dość dawno nie zdarzyło się, by w jednym meczu któraś zawodniczka Polonii miała tyle celnych rzutów z dystansu. To była ostatnio nasza słaba strona. Więc brawo Ilona!

Do przepracowania i dopracowania jest zresztą także kilka innych elementów. Czysto koszykarskich, ale też związanych z koncentracją, bo ta czasem zawodziła.

Żeby zakończyć rozdział tego felietonu zatytułowany „narzekanie”, powiedzmy o jeszcze dwóch sprawach. Czasem rozprawia się o genius loci różnych miejsc czy organizacji. Chyba wiem kim (czym?) jest ten Duch Polonii. To trzecia kwarta. Zawodniczki się zmieniają, przychodzą i odchodzą, a „trzecia kwarta” pozostaje. Dziś też. Przegraliśmy ją 9:10 (a w pewnym momencie było nawet 2:6) i była to jak dotychczas jedyna przegrana kwarta w tym sezonie. Co ciekawe, nadeszła po kwarcie wygranej 24:5, kiedy się wydawało, że Polonistki złapały swój rytm, a przeciwniczki mogą się trochę załamać. Warto by tego ducha przegonić. Może są potrzebne jakieś egzorcyzmy?

Ostatnia rzecz w sprawie której chciałem ponarzekać to ostatnie pięć minut meczu. W trakcie których nie zdobyliśmy ani jednego punktu. Trochę nie wypada drużynie klasy, którą prezentują nasze zawodniczki.

Bo tak poza tym to narzekać nie ma co. Narzekać po meczu wygranym ponad trzydziestoma punktami? To podobno bardzo polonijne czarnowidztwo. Najważniejsze, że mamy dwie wygrane na koncie. Obie bardzo zdecydowane. Żadnej dziewczynie nie przytrafiła się żadna kontuzja. Zgrane są chyba coraz lepiej i niektóre akcje wyglądają naprawdę bardzo przyjemnie dla oka. W hali w Wołominie pojawiło się chyba około 20 fanów Polonii, którzy kilkakrotnie głośno zaznaczyli swoją obecność (i wsparcie dla zawodniczek) wokalnie. Znów zanotowaliśmy double-double naszych dwóch gwiazd: Ani Kuncewicz-Dąbek i Dżasty Kowalskiej (czy możemy Dżastę nazywać „gwiazdą”? Może jeszcze troszkę zaczekajmy, ale lepiej szykujmy się do tego, bo jestem przekonany, że będzie grała jeszcze znacznie lepiej). Drugi bardzo ładny mecz rozegrała Ola Kaja, której tym razem udało się uniknąć nadmiernej liczby przewinień osobistych. Ola w ogóle jest zawodniczką, której gra mi się podoba, a liczę że w dalszej części sezonu będzie coraz lepiej. Jeśli chodzi o twarde dane to ma jak na razie najlepsze w naszej drużynie statystyki rzutów za 2 punkty (trafiła 9 razy, co daje 64% celność).

Więc już nie narzekam tylko z nadzieją i niecierpliwością czekam na grę w kolejnych meczach. Teraz kolej na Żyrardów (we własnej hali) i wyjazd do Łodzi.

UKS Huragan Wołomin – SKK Polonia Warszawa 25:57 (5:11, 5:24, 10:9, 5:13)
Punkty dla Polonii: Anna Kuncewicz-Dąbek 17 pkt. (13 zbiórek), Aleksandra Kaja 10 pkt. (3 zb.), Justyna Kowalska 10 pkt. (13 zb.),  Ilona Płaczkiewicz 9 pkt. (3 zb.), Iza Błajda 4 pkt. (3 zb.). Iwona Gawryszewska 2 pkt. (4 zb.), Anna Kolad 2 pkt. (2 zb.), Joanna Maryniewska 2 pkt. (3 zb.), Natalia Gejcyg 1 pkt. (2 zb.), Aleksandra Piechota 0 pkt., Dagmara Urbańczyk 0 pkt. (1 zb.),  Natalia Rozińska 0 pkt. (1 zb.).