Porażka na inaugurację I ligi: zadecydowały szczegóły

Niestety od porażki rozpoczęły sezon ligowy nasze koszykarki. W niedzielę uległy po zaciętym meczu drużynie AZS Uniwersytet Warszawski 73:79. Spotkanie w hali przy ul. Szturmowej odbywało się przy gorącym dopingu kibiców obu drużyn. Naszym przeciwniczkom gratulujemy udanego meczu i odniesionego zwycięstwa.

O zaciętości meczu świadczy fakt, że w pierwszej połowie prowadzenie zmieniało się aż sześciokrotnie. Zaczęło się znakomicie. Po 9 minutach SKK Polonia prowadziła 24:16. Niestety ostatnia minuta pierwszej kwarty to seria pomyłek popełnianych pod presją rywalek, które zdołały zmniejszyć prowadzenie do 2 punktów. Być może na tę słabą końcówkę kwarty miała wpływ wymuszona rotacja składem. Ola Kaja już po kilku minutach gry zeszła z boiska mając na koncie 3 faule i na dłużej pojawiła się na parkiecie dopiero w drugiej połowie.  Niewiele później 3 faule zapisano też na koncie Ani Kuncewicz. Czy słusznie? Kibice na trybunach mieli wiele wątpliwości, ale nie nam oceniać. W sumie w całym meczu naszym zawodniczkom odgwizdano 28 fauli, podczas gdy przeciwniczkom o 10 mniej.

Najmniej udana była w naszym wykonaniu druga kwarta, przegrana aż 9 punktami. W pierwszej połowie najwięcej punktów dla Polonii zdobyła Ania Kuncewicz (10 punktów w czasie 11 minut swojej gry). Dobrze zaprezentowała się też Justyna Kowalska (7 punktów). Debiutująca w naszej drużynie w oficjalnym meczu Ania Bekasiewicz pokazała, że jest dużym wzmocnieniem składu SKK. Świadczą o tym choćby (ale nie tylko) cztery celne rzuty za 3 punkty.

Niestety bardzo dobrze grały też przeciwniczki. Wprost koncertowo Anna Pawłowska, która już w pierwszej połowie rzuciła 18 punktów (cały mecz zakończyła z dorobkiem 30 punktów). Wyróżniała się też Pola Dmochewicz (8 punktów do połowy, 16 w całym meczu), która podobno grała z lekką kontuzją. Bardzo dobrze pokazała się Izabella Tkacz (8 punktów przed przerwą), która niestety po przerwie doznała nieprzyjemnie wyglądającej kontuzji. Nie była to jedyna zawodniczka, która opuściła parkiet kontuzjowana w tym meczu. Kilka minut po Izie Tkacz w podobnych okolicznościach zeszła z boiska Angelika Ostasiewicz, która do tego momentu była bardzo mocnym punktem naszej drużyny. Jak skomentował jej grę jeden z naszych kibiców: „pewny kozioł, dobry rzut, przebojowość, głowa na karku i szybkość”. Dodajmy do tego jeszcze dwie celne trójki.

Po wygranej trzeciej kwarcie do końcowej części meczu przystępowaliśmy ze stratą zaledwie 3 punktów, co zwiastowało spore emocje. I rzeczywiście to przypuszczenie okazało się trafne. Na trzy minuty przed końcem różnica punktowa na korzyść AZS UW nadal wynosiła tylko 3 punkty. Końcówka meczu była bardzo nerwowa. Żadnej z drużyn nie udało się już trafić z gry. Między innymi kilka razy pomyliła się niezawodna do tej pory Ania Kuncewicz, być może zadecydowało o tym zmęczenie (w drugiej połowie Ania przebywała na parkiecie pełne 20 minut). Wynik zmienił się już wyłącznie w wyniku rzutów wolnych,  wykonywanych przez zawodniczki AZS UW w ostatniej minucie po taktycznych faulach naszej drużyny, przerywających akcje przeciwniczek.

W sumie – mimo przegranej – mecz napawa kibiców SKK Polonii umiarkowanym optymizmem. Porównując z poprzednim spotkaniem ligowym w tej samej hali, postęp jest gigantyczny. Cztery lata temu drużyna Polonii nie miała tu wiele do powiedzenia i poległa ponad 30 punktami, tym razem końcowy wynik był niepewny do ostatniej minuty. Choć trzeba przyznać, że przed czterema laty drużyna AZS UW należała do ścisłej czołówki I ligi i była chyba mocniejsza niż dziś (choć prawdziwość takich spekulacji będą dopiero weryfikować następne kolejki rozgrywek). Wbrew temu czego się niektórzy obawiali, nasz skład oparty na zawodniczkach grających w poprzednim sezonie w II lidze podjął wyrównaną walkę z doświadczonymi przeciwniczkami. Dość szeroka – szersza niż w AZS UW –  była rotacja składem. W Polonii aż 9 zawodniczek grało powyżej 10 minut każda, podczas gdy w AZS UW takich zawodniczek było tylko 7. Niektóre akcje w wykonaniu naszej drużyny były znakomite. Za wcześnie na wyrokowanie po zaledwie jednym meczu, ale wydaje się, że przestały być naszym problemem rzuty z dystansu (aż 9 celnych trójek). Nareszcie na przyzwoitym poziomie wykonywane były rzuty osobiste (skuteczność 76%). Zabrakło trochę skuteczności, trochę doświadczenia. W następnych meczach powinno być lepiej. Z hali na Szturmowej wracamy smutni po porażce. Ale też z przekonaniem, że nasze koszykarki dostarczą nam w tym sezonie jeszcze dużo radości. A na pocieszenie, zaraz po zakończonym meczu koszykarek piłkarze Polonii przerwali pasmo porażek, pokonując Pelikana Łowicz.