SKS 12 – Polonia Warszawa: Prawdziwe mistrzynie poznaje się po tym jak kończą

Pisałem już kiedyś, że nie lubię meczów, w których punktów nie zdobywa Kurczak. To nadal prawda, podtrzymuję to zdanie, ale mimo wszystko ten mecz mi się podobał (wybacz Kurczaku!). Bo jeszcze bardziej niż nie lubię braku punktów Kurczaka, lubię mecze, w których emocje trzymają do końca, a całość kończy się happy endem naszej drużyny. No to dziś było jak dobrej komedii romantycznej. Prawie się popłakałem. Kiedy już wydawało się, że wszystko musi skończyć się na smutno, nastąpił nagły zwrot akcji i potem wszyscy żyli długo i szczęśliwie (przynajmniej do najbliższej soboty).

Po raz kolejny zawodniczki Polonii dostarczyły swoim kibicom (dość licznie przybyłym do hali po drugiej stronie ulicy) mnóstwo emocji. Mecz zaczął się dobrze, od prowadzenia 2:0 po rzucie z półdystansu Izy Błajdy. Ale potem trudno było o optymizm. Pierwsza kwarta została bardzo wysoko przegrana, przy słabej skuteczności naszej drużyny i zaledwie 6 zdobytych punktach. Druga, zremisowana kwarta, wyglądała nieco lepiej. Ale na przerwę zawodniczki SKS 12 udawały się mając cały czas dość wysoką zaliczkę (+8), przy bardzo słabej skuteczności rzutowej zawodniczek Polonii (33% za 1, 24% za 2 i 15% za 3). W pierwszej połowie udało nam się naliczyć tylko trzy asysty naszych zawodniczek.

W trzeciej kwarcie zawodniczki SKS 12 powiększyły przewagę o jeszcze jeden punkt i widać było, że o sukces będzie bardzo trudno. Rekordowe prowadzenie – 12 punktami – zanotowały w połowie drugiej kwarty (26:14), a przewaga 11 punktów pojawiała się na tablicy kilka razy (ostatni raz 45:34 pod koniec trzeciej kwarty). Na utrzymanie przeciwniczek w zasięgu wzroku pozwoliła bardzo skuteczna gra Olivki Olesiewicz w trzeciej kwarcie (tylko 2 punkty w pierwszej połowie, ale 8 w trzeciej kwarcie). A potem przyszła kapitalna czwarta kwarta. Co prawda nadal Polonistki pudłowały z linii rzutów wolnych, spod kosza i z półdystansu, ale nagle „weszło” pięć rzutów za trzy punkty. Pierwsze prowadzenie (od stanu 2:0 na początku meczu) odnotowaliśmy mniej więcej w połowie ostatniej kwarty, kiedy było 51:48 po kolejnej z tych trójek. W ostatniej kwarcie 8 punktów zdobyła Iza Błajda, a 6 Kasia Dulnik. Na wyróżnienie zasłużyła Agnieszka Lichomska, która oprócz 9 punktów miała 8 zbiórek, 6 przechwytów i 7 asyst (prawie wszystkie w drugiej połowie). Rywalizująca dziś ze swoją córką Kasia Dulnik poza 13 punktami miała 9 zbiórek (a więc otarła się o klasyczne „double-double”), a także 7 przechwytów (ale też sporo strat).

W poprzednim sezonie bywały takie mecze, w których po przegranej stawiałem sobie za punkt honoru by znaleźć jak najwięcej punktów, za które można nasze zawodniczki pochwalić. No to dziś zachowam się odwrotnie. Wygraliśmy, jestem bardzo szczęśliwy i wdzięczny dziewczynom za walkę, no to do beczki miodu dołożę parę łyżeczek dziegciu. Po pierwsze skuteczność rzutowa. Podobno w hali SKS-12 są bardzo nietypowe i niewdzięczne obręcze. Faktycznie, kilka razy piłka bardzo pechowo wykręcała się po niezłych rzutach i nie chciała wpaść do kosza. Ale było też sporo rzutów zdecydowanie nieudanych. A skuteczność 31% z linii rzutów osobistych nie wygląda dobrze. Zresztą 28% rzutów za dwa punkty też (minimalnie gorzej wypadliśmy za 3 punkty – 26% skuteczności. Po drugie zabrakło trochę zimniej głowy w ostatnich minutach. Nie czuję się koszykarskim ekspertem ale ośmielam się zaryzykować, że jeśli prowadzi się 6-7 punktami na niecałe 3 minuty do końca meczu, to warto rozgrywać dość długie akcje, a nie rzucać z trudny pozycji po kilku sekundach. A jak już się straci piłkę to faulowanie na połowie przeciwniczek po 3 sekundach ich akcji to nie jest dobry pomysł (zwłaszcza, że mieliśmy już na koncie 5 fauli w kwarcie i każde przewinienie oznaczało rzuty osobiste). Chyba, ze chodziło o to by kibicom emocje zapewnić do ostatniej sekundy. Ale mam prośbę: w najbliższą sobotę, w meczu z Huraganem, oszczędźcie nam tego typu emocji! No i przede wszystkim wygrajcie. Choćby i po szalonej ostatniej kwarcie. Wszak jak wiemy po dzisiejszym meczu, prawdziwe mistrzynie poznajemy nie po tym jak zaczynają, ale jak kończą.

P.S. Niewiele napisałem o sławnej już na całą Warszawę rywalizacji Pań Dulnik w dzisiejszym meczu. Punktowo zdecydowanie wygrała Kasia (13:1). Ale Hania też miała kilka bardzo ładnych zagrań. Już się nie mogę doczekać, kiedy zadebiutuje w drużynie Polonii. Bo, ze to kiedyś nastąpi, tego jestem pewien.

SKS 12 – SKK Polonia Warszawa 50:58 (14:6, 16:16, 15:14, 5:22)
Punkty dla Polonii: Kasia Dulnik 13 (2×3), Olivka Olesiewicz 13 (1×3), Iza Błajda 12 (2×3), Agnieszka Lichomska 9 (1×3), Agnieszka Wójcik 6, Patrycja Szpakowska 3 (1×3), Ania Kolasińska 2. Grały też: Iwona Gawryszewska, Aneta Supeł, Ania Kolad.